Pakowanie:
Pakowałam się 16 godzin przed wylotem, dlatego to nie miało szansy się udać. Okazało się, że miałam spory nadbagaż i mój tata musiał pojechać kupić mi nową walizkę + zapłacić za drugi bagaż. Jeśli kogoś by to interesowało kosztowało nas to 280 złotych.
ludzie mówią "pokochaj siebie", ja mówię "pokochaj swój nadbagaż"
|
Kiedy minęły te 2 lata? Nie mam pojęcia, ale na lotnisku byłam po 3, a odprawa zaczynała się o 3.50. Tak więc nadaliśmy moje dwie walizki i udaliśmy się do miejsca odprawy. Pożegnałam się z rodzicami i braćmi i zdałam sobie sprawę, że od teraz zostałam juz całkowicie sama.
![]() |
przepraszam za moją twarz |
Przeszłam przez skanowanie bagaży podręcznych i oczywiście kazali wyjąć mi wszystko z plecaka. Zawsze stresuje mnie to wyjmowanie rzeczy bo ja noszę dużo rzeczy w plecaku i ciężko mi to wszystko później układać. Po przejściu przez bramki poszłam do mojego gate'u. Byłam na miejscu o 4.30 a o 5.30 zaczynał mi się boarding. W między czasie kupiłam wodę za 7 złotych, o dziwo nie była to najdroższa woda w moim życiu wiec jakoś to przebolałam. Boarding przebiegł w miarę sprawnie, ale gdy mieliśmy wylatywać, zaczęła się burza. Przez to mój lot opóźnił się o jakieś 15 minut. Na szczęście przez burze lecieliśmy tylko przez moment, później pogoda była bardzo ładna. Na ogół nie boje się latać samolotami (ok, boje się startów, później jest dobrze), ale na pewno nie pomagały mi komentarze panów za mną, dotyczące rozbicia się samolotu przez burze XD
Ok. 8:20 wylądowałam w Amsterdamie. Trochę się stresowałam bo następny boarding zaczynał mi się o 8.59, a musiałam przejść całe lotnisko i kontrole. Zajęło mi to jakieś 20 minut i po przyjściu pod mój gate, zaczęli wyczytywać jakieś nazwiska. Niefortunnie okazało się, że moje też zostało wyczytane. Osoby wyczytane miały udać się już do bramek by przejść przez tak zwany "double security check", dokładnie Was wtedy przeszukują i sprawdzają paszporty. Nie zajmuje to długo, ale jest to dosyć kłopotliwe. Musiałam wyjąc wszystko z plecaka (znowu), zdjąć buty, pani mi pocierała ręce jakimiś kartkami i pytała ile mam lat i z kim podróżuje. Nie przejęłam się tym jakoś bardzo, bo wiedziałam, że niczego nielegalnego nie przewożę, ale najgorsze w tym wszystkim było to, że po przejściu bramek nie możecie się już cofnąć na lotnisko. Chciałam iść jeszcze do łazienki i kupić sobie coś na drogę do jedzenia. Może dobrze, że nie kupiłam bo w samolocie dostałam takie jedzenie:
Makaron z grzybami, ciepła bułka, ciastko, krakersy, kawałek sera, masło i sałatka. Do wyboru było to albo kurczak z warzywami. Jako, że nie jem mięsa to średnio miałam jakikolwiek wybór. Jeśli jesteście wegetarianami/weganami to radzę powiedzieć im to na początku, bo ja np. dostałam ostatnią porcje tego makaronu i podejrzewam, że gdybym siedziała rząd dalej to głodowałabym 10 godzin.
To dostałam na godzinę przed lądowaniem. Pizza wegetariańska, sałatka, tiramisu i woda.
Ogólnie bardzo mnie śmieszą rzeczy które tu dostaje, a dostałam już:
- poduszka i kocyk, to akurat bardzo praktyczne i miłe
- zimny ręcznik i wodę, jest bardzo zimno w tym samolocie, po co mi zimy ręcznik?
- wcześniej wspomniane jedzenie
- LODY, nawet nie wiecie jak bardzo confused byłam po tym jak sobie spokojnie śpię i otwieram oczy a pan siedzący obok podaje mi lody w rożku. Wzięłam te lody, nawet pomimo tego, że zamarzam w tym samolocie. Jedzenie lodów w chmurach jest miłe XD dzięki klm kocham Was
- Dostałam wodę w pudełku, nie wiem po co ale teraz nie mam co z nią zrobić XD update: mam już dwie wody w pudełku, update2: finalnie skończyłam z 3 wodami w pudelku XD
- dostałam kupon rabatowy (do wykorzystania po wydaniu 99€ na pokładzie samolotu ;))
W ciągu lotu obejrzałam 3 filmy, "Coco", "Goodbye Christopher Robin", "Ready Player One". Ten pierwszy taki 2/10 bym powiedziała, drugi mi się podobał ale spodziewałam się czegoś innego, trzeci nic specjalnego, ale ok do zabicia czasu.
Ostatnie 4 godziny bardzo mi się dłużyły i chciałam już po prostu stamtąd wyjść. O 13.10 (czasu lokalnego) wylądowaliśmy w Houston. Po wyjściu z samolotu uderzyła we mnie fala wilgoci i gorącego powietrza, (wychodziliśmy przez rękaw a nie na powietrze). Ahh ta teksańska pogoda <3
Po wyjściu z samolotu udałam się do miejsca w którym sprawdzali moją wizę. Co mnie zdziwiło to fakt, że pan który ją sprawdzał nie zadawał mi żadnych pytań. Ok, zadał jedno "czy przewozisz papierosy lub alkohol". Poprosił o paszport, coś tam pozaznaczał, dałam odciski palców i powiedział, że to wszystko. Liczyłam jednak, że zada mi pytanie o to po co przyleciałam. No ale dobrze, poszłam do odbioru walizek. Jedną dostałam prawie od razu, na drugą musiałam czekać ponad 20 minut. Przez te 20 minut zdążyłam zadzwonić do rodziców, bo o dziwo internet na amerykańskich lotniskach działa (nie to co w samolocie). Trochę się martwiłam tą walizką, ale w końcu przyjechała i mogłam udać się na spotkanie z Host Rodzinom. Stali ze wszystkimi innymi ludźmi w tym miejscu gdzie wita się wychodzących, od razu ich rozpoznałam (mieli plakat ale z emocji nie pamiętam co tam napisali XD), przywitałam się z nimi, dali mi kwiaty(!!!) i udaliśmy się do samochodu. Do domu jechaliśmy jakieś pół godziny, gdy weszliśmy oprowadzili mnie po pokojach i powiedzieli co i jak tu wygląda. Gdy zobaczyłam mój pokój to prawie się popłakałam bo jest naprawdę bardzo śliczny i mam takie miękkie łóżko, że najchętniej zostałabym w nim do końca życia.
Później oglądaliśmy amerykańskie "mam talent", gadałam trochę z Aylą i jedliśmy bardzo pyszne (wegańskie) tacos. Ok. 21 poszłam się wykąpać i poszłam spać.
Przepraszam jeśli są jakieś błędy, albo nie ma polskich znaków zaraz wychodzimy do sklepu, a ja chciałam jak najszybciej wrzucić tego posta.
instagram: @donau_
Prześliczny pokój <3
OdpowiedzUsuńwieeem właśnie, specjalnie dla mnie go wyremontowali i urządzili od nowa ♥️
UsuńJestem mega dumna z każdego wpisu! Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuń♥️♥️♥️
UsuńSuper, że podróż minęła Ci bezproblemowo. Wow, miło Cię przywitała Twoja rodzina. A pokój!! No piękny ;DD Btw fajne ubrania miałaś podczas lotu. Zauważyłam, że mamy podobny styl. Hah wygoda najważniejsza. Dobra, teraz czekamy na posty o pierwszych dniach i o szkole. Nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńAa dzięki za komentarz!! Pózniej założyłam bardzo ogromną bluzę więc po 14 godzinach lotu (Warszawa -> Amsterdam, Amsterdam -> Houston) wyglądałam pewnie jak menel. O pierwszych dniach napisze pewnie jutro/pojutrze, bo dzisiaj jedynie byliśmy w kilku sklepach, a na środę szykują się ciekawsze rzeczy.
UsuńHahah, na pewno nie było tak źle xd Suuuper, to do zobaczenia [??] na blogu :D
UsuńPotwierdzam w samolocie jest zimno, sama po jakimś czasie ubrałam bluzę z kapturem. Cudowny pokój <3 Cieszę się, że kolejna z nas jest już na miejscu ;) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńDzięki!! ♥️
UsuńPrześliczny masz ten pokoj! Kurcze, lody w samolocie zwłaszcza jak jest zimno, ale i tak fajnie ze dali wam coś takiego haha koniecznie napisz jak twoja rodzinka zareagowała na prezenty, czy masz problemy ze strefa czasowa i w ogole jak tam pierwse dni😊
OdpowiedzUsuńJutro wstawię o tym posta haha, sprawy mają się tak, że obudziłam się o 4 rano i od tamtej pory nie śpię, ahh ten jet lag 😒
Usuń